wtorek, 3 października 2017

Hajastạn

Հայաստան: Bagpacker w tym kraju to zjawisko. To UFO na drodze. Ulotne jak mgła. I chwilowe jak burza. Przez chwilę jest. Ale za moment już go nie widać. Bo taka jest natura tego nomada. Przyszedł. Jęknął. Podciąganą bagaż. Wyparował. I tyle go widziało ormiańskie oko. Więc kiedy tylko kontur jego osoby zostanie wychwycony przez źrenicę autochtona- moment taki jest automatycznie wykorzystany. Bo puki „dziwak” jest w zasięgu ręki- jak chleb w magazynie- trzeba po niego sięgnąć! I trochę wycisnąć. Tak jak się wyciska cytrynę w chwilach pragnienia. Dlatego większość zmechanizowanych Ormianin chce zostać osobistym taksówkarzem bagpackerów. Choćby na chwilę, ale jednak. Chcą uszczęśliwiać ich kroki na siłę. To w końcu błyskawiczny zarobek. A pieniądz tutaj to podstawa. Ormianin to nie gruziński hulaka. Musi pracować. Więc łatwo mu zamienić auto-stop, którym "innostraniec" się porusza, w biznes bez podatku, czy innych konsekwencji. W końcu w żyłach mieszkańca Hajastạnu płynie krew sprytnego handlowca. Między innymi dlatego w Armenii, wszystko, co możliwe, nosi nazwę- ARARAT: bary, papierosy, koniaki, piwo.. A kiedy Turek spyta Ormianina:-Jak w Waszym godle może być Ararat, skoro nie należy on do Was? Ormianin szybko odpowie:-A jak w Waszym godle może być księżyc, skoro i on do Was nie należy?!

niedziela, 1 października 2017

Człowiek z Dmanisi - Rekonstrukcja

Wyszliśmy z Kaukazu

Didi Dmanisi

Po pięciu dniach przeciskania się przez gruzińskie drogi i bezdroża dotarłem w końcu do Patara Dmanisi. Jest to niewielka, prowincjonalna wieś uczepiona krajowej 6- drogi międzynarodowej w Południowej Kartli- prowadzącej z obrzeży Tblisi do Guguti, na jedno z trzech granicznych przejść z Armenią. Nie docierają tutaj marszrutki, ani autobusy. Większość turystów omyłkowo dociera do odległego o 20 km miasta Dmanisi, bo tuż za wsią Patara, w kierunku granicy patrząc- właściwie nie ma nic: kilka kilometrów za osadą kończy się asfalt. Przez co ruch transportowy jest znikomy, choć to trasa tranzytowa. Mimo to chciałem tutaj zajrzeć, odkąd wylądowałem na lotnisku pod Kutaisi. Chciałem zobaczyć ruiny średniowiecznej twierdzy...
Ale ta urokliwa ruina, której mury od IX wieku, aż do końca XVIII spełniały rolę Twierdzy to również Zeva i Mzia- najdawniejsze szczątki przodków Człowieka jakie dotąd znaleziono poza Afryką!
Od 1936 r. na terenie Dmanisi wykopano mnóstwo przedmiotów i struktur datowanych na okres od epoki brązu po późne średniowiecze.
Jednak najważniejszym odkryciem, któremu Dmanisi zawdzięcza światową sławę jest znalezienie szczątków przedstawicieli wymarłej gałęzi hominidów (człekokształtnych). Gruzińscy paleontolodzy sklasyfikowali prehistorycznego osobnika jako Dicerorhinus etruscus etruscus, zwany również (od roku 2002) Homo georgicus-em, który żył tu we wczesnym plejstocenie, czyli ponad 1,8 mln lat temu.Po raz pierwszy jego szczątki odnalazł gruziński archeolog David Lordkipanidze w 1991 roku. Następnie w 1999 r. znaleziono dobrze zachowane czaszki a w 2001 r. część szkieletu. Wszystkie znaleziska miały miejsce w Dmanisi.Wiek szczątków oszacowano na około 1,8 miliona lat.Na ich podstawie ustalono, że przeciętny Homo georgicus miał około 150 cm wzrostu i puszkę mózgoczaszki pojemności około 600–680 cm³ i umieszczono gdzieś pomiędzy Homo habilis a Homo erectus.
Odkrycie Homo georgicus bardzo mocno zamieszało w historii naszego gatunku. Wcześniej uważano, że na teren Europy jako pierwszy z Afryki przybył Homo erectus około 1 miliona lat temu. Jak się jednak okazało człowiek posługujący się prymitywnymi narzędziami (takie znaleziono w okolicy szczątków), żył tu niemal dwa razy wcześniej.
Na stanowisku w Dmanisi odkryto: czaszki (okazy D2280, D2282 oraz D2700), żuchwy (okazy D2735, D211 i D2600), pewne części szkieletu oraz prymitywne narzędzia kamienne kultury olduwajskiej, wykonane z kwarcu i bazaltu. Znaleziono również czaszki i kości prehistorycznych zwierząt.
Miejsce niepozorne. Fantastycznie ukryte. I warte swojej ceny- parodniowej męczarni w trzydziesto stopniowym upale!

Vardzia (ვარძია)

Jak podaje Wikipedia jest to: skalne miasto z klasztorem usytuowane na zboczu góry Eruszeli w południowej Gruzji, niedaleko miasta Aspindza.
Kompleks ten zaczęto budować za panowania Jerzego III w 1185 roku, natomiast ukończono – pod rządami jego córki, królowej Tamary. W średniowieczu Wardzia służyła jako schronienie podczas najazdów mongolskich; mogła pomieścić od 20 do 60 tys. osób. Zawierała klasztor, salę tronową oraz ponad 3 000 komnat umieszczonych na 13 kondygnacjach (piętrach). W mieście zainstalowano skomplikowany system nawodnień pobliskich pól uprawnych. Jedyny dostęp do klasztoru zapewniało kilka dobrze ukrytych tuneli blisko rzeki Kura.
W Wardzii królowa Tamara błogosławiła swoją armię przed walką z sułtanem Rukhuddinem, a także witała Dawida Sosłana i jego armię po odniesionym zwycięstwie. Trzęsienie ziemi w 1283 roku zniszczyło około dwóch trzecich miasta, odkrywając jego komnaty oraz niszcząc kompletnie system nawodnień. Persowie pod dowództwem szacha Tahmaspa I najechali miasto w roku 1551, łupiąc je z wszystkiego co cenne (m.in. z ikon). Zakończyło się to upadkiem monastyru, część mnichów została zabita, pozostali uciekli pozostawiając Wardzię opuszczoną.
A ten skromnie prężący się pies ze zdjęcia poniżej to prawdziwy magik, który o świcie, zupełnie niepostrzeżenie wyciągnął spod mojej głowy cały bochen gruzińskiego chleba i go zjadł, zanim się obudziłem. Łącznie z folią, w którą był zapakowany:)
Boże-Błogosław Gruzję!

Gruzja: ZEKARI PASS

Przełęcz Zekari znajduje się na 2182 m.n.p.m. Jest położona na granicy regionów Imereti i Samcche-Dżawacheti. W drodze na przełęcz, jadąc z Imereti, przejeżdża się przez miasto Bagdati, drugie w Gruzji Udabno [całkowicie pomijane przez turystów z Polski, zafascynowanych wyłącznie tą "pustynną" wersją osady o tej samej nazwie, pod Dawid Garedżą] oraz uzdrowisko Sairme- moim zdaniem "ekskluzywniejsze" od Borjomi i bardziej kameralne. Niestety złapanie stopa w tym miejscu graniczy z cudem, ponieważ tuż za kurortem Sairme kończy się asfalt, a zaczyna droga gruntowa. Ruch autobusowy/marszrutkowy w kierunku przełęczy nie funkcjonuje! A jakiekolwiek samochody pokonują tę drogę dość rzadko. Więc jeśli już się wkroczy na tą trasę to trzeba iść twardo przed siebie, licząc, któreś z aut w końcu się zatrzyma. Tuż za cerkiewką w budowie trasa numer 14 biegnie jakiś czas przez las, za którym zaczynają się zapierające dech w piersiach widoki na Mały Kaukaz, górskie polany, wzgórza i pasterskie chatki. To właśnie tam, po przejściu około 8-9 km zatrzymało się 6 gruzińskich wybawców. Z przełęczy Zekari droga prowadzi do Abastumani (małego uzdrowiska, w którym znajdują się gorące źródła i obserwatorium astronomiczne), a dalej do Achalciche i Wardzi. Niestety po imprezie integracyjnej na wysokości 2182 m n.p.m trzeba było zawrócić, z pijanymi "wybawcami" do punktu wyjścia, czyli krajowej 1 pod Kutaisi, ponieważ Gruzini dalej nie jechali:)